Dzisiejszy trening

Piątek, czyli mój poniedziałek. Jest 23:38 a ja dopiero na spokojnie usiadłam przed komputerem. 
Rano z powodu braków w lodówce byłam zmuszona zjeść jajka z boczkiem na które mam alergię (?). Skończyło się jak zwykle- ból brzucha i żołądka przez 3 godziny i osłabienie. NIE mam pojęcia o co chodzi, ale zawsze się tak dzieje po zjedzeniu jajek. Poza tymi jajkami taki shit w siebie dzisiaj wrzuciłam, że aż wstyd. Na obiad szejk proteinowy (?!!!!!!!!!!!!!???????????!!! Klaudia co się z tobą dzieje), bo nie miałam nawet minuty czasu na przygotowanie obiadu a na kolację naleśniki, jakieś wafle i lody. Tak wiem, nie jestem dobrym przykładem do naśladowania. Mój sposób odżywiania jest w niektóre dni tygodnia T-R-A-G-I-C-Z-N-Y i niech tylko nikt nie bierze ze mnie przykładu.

Popołudniu uznałam, że mam trochę siły i że nie będę bezczynnie siedzieć, bo umrę. Nie chciało mi się biegać tak jak zwykle i miałam ochotę na jakąś odmianę więc wybrałam sprinty. O dziwo nigdy do tej pory nie robiłam w ten sposób interwałów więc nie wiedziałam jaki dystans wybrać i ile czasu na to poświęcić. Endomondo nie złapało dystansu a było 6 km. Mój trening wyglądał tak: 10 minut dosyć szybki bieg, 15 sekund sprinty/30 sekund trucht. Po kilku sprintach kręciło mi się w głowie i myślałam, że zdechnę. Nigdy tak ciężko mi się nie biegło. Mięśnie spokojnie dawały radę, ale wydolnościowo to była klęska. Nieee wiem czy będę miała jeszcze kiedyś ochotę robić taki trening, bo po co mam robić co nie sprawia mi przyjemności. 

Jutro rest day, bo praca, zero czasu i zakupki, a w niedzielę siłownia : )


A tutaj udaję, że jestem dziewczyną.



4 komentarze:

mokah at: 14 lipca 2013 09:06 pisze...

witam dodalam Twoj blog do spisu blogow fit www.blogifit.blogspot.com bedzie mi bardzo milo jak dodasz banerek z aktywnym linkiem na swoim blogu :)

mokah at: 14 lipca 2013 09:06 pisze...

powodzenia w pisaniu bloga i w treningach :))

łowczyni_meteorów at: 14 lipca 2013 15:10 pisze...

Powodzenia w pisaniu :>

Katka at: 14 lipca 2013 17:26 pisze...

Ładna sukieneczka :) a jedzonko faktycznie nie do naśladowania, ale czasami chyba każdemu zdarza się taki dzień bardziej grzeszkowy, ważne żeby wrócić na dobre tory :)

Prześlij komentarz

Obsługiwane przez usługę Blogger.